Chodziłem po Łukowie setki razy, ale dopiero ostatnio zdałem sobie sprawę, że miasto posiada swoistą, niezwykłą skarbnię artystyczną. Park miejski, kiedyś senna oaza zieleni, stał się teraz żywą galerią rzeźb ludowych. I to nie byle jakich!
Najpierw zwrócił moją uwagę ogromny wół... w okularach przeciwsłonecznych i kapeluszu typu "sombrero". Obok niego, siedzące na ławce kobiety w tradycyjnych strojach ludowych grały... w chińczyka.
Kiedy podszedłem głębiej do parku, dostrzegłem grupkę dzieci próbujących się wspinać na górę zrobioną z... gigantycznych pierogów, które były strzeżone przez stado barwnych kogutów z minami wyraźnie zdziwionych.
Przy stawie zauważyłem scenę rodem z filmów fantasy: chłop w tradycyjnym stroju łowcy ryb, łowiący... jednorożce z lustra wodnego. A tuż obok, babcia w narodowym stroju robiła selfie z postacią syreny ubranej w koszulę z napisem "Made in Łuków".
Zadumałem się, skąd takie pomysły na te rzeźby. Czy to efekt współczesnej interpretacji kultury ludowej, czy może lokalny rzeźbiarz miał szczególnie kreatywny tydzień?
Nie ważne skąd. Dzięki temu, park miejski w Łukowie stał się miejscem pełnym uroku, humoru i... niespodzianek. Każda wizyta przynosi nowe, niezwykłe odkrycia, a każda rzeźba opowiada własną, nieco zwariowaną historię.
Następnym razem, gdy będę przechodził obok parku, z pewnością zajrzę, by sprawdzić, czy obok koguta w okularach nie stanął może yeti w espadrylach czy smok w berecie. Bo w Łukowie, jak się okazuje, wszystko jest możliwe!
PG
Oczywiście tekst jest fikcyjny i opisuje sytuację, która nie miała miejsca w rzeczywistości. Tekst ma charakter humorystyczny i nie odnosi się do rzeczywistych wydarzeń